W ten niepewny czas..tak łkała Becia Kozidrak..
Szukają ludzie odpowiedzi u wróżek..otóż sama może sobie powróżę..
Byłam lat temu parenaście u Pani Hogaty z kulą ze szkła...
Cyganka nawet łapała mnie w locie...jak one pięknie mówiły...
I czułam strach..do dziś go odczuwam...to tak jakby decydowały za mnie...jakby już zawyrokowały co ze mną będzie dalej...cholernie dziwne uczucie..
Nie chce wiedzieć...na zapas...co jeszcze będzie mi dane..co odebrane...jak w kasynie raz wygrasz po to by kolejne 20 razy utopić...
Zawsze byłam ciekawa ...czy jest coś po drugiej stronie...czy ona w ogóle istnieje...czy jest tam kawka i herbatka i whysky...czy tam nasze życie wygłądałoby lepiej..czy będą tam na Nas czekać...jak będziemy wygładac...( dziurawi popodgryzani przez robale) a może będziemy całkiem kimś innym...a może zaczniemy wszytko raz jeszcze ,z mała różnicą...będziemy wolni,pozbawieni tych pętli na szyjach...nie będzie Nam żal dupy o wszystko ściskał...( a to już są chyba tylko moje kolejne marzenia..) a wiadomo że trzeba zważać na to o czym marzymy..to bywa czasmi szkodliwe...
Ale szklanych kul jakoś nie biore na klate...każdy ma intuicje..jedni mniej wyrazistą...inni eksplodującą...niekiedy mamy wrażenie albo czujemy że coś sie wydarzy...mija pare dni ...miesięcy i dzieje sie...przecież przeczuwałam...zaiste zdarzają sie i Wam takie sytuacje..
Nigdy tego zjawiska nie nazwałam...ale ktoś to już pewnie zrobił...jakiś fenomen ezoteryczny...
Co jeszcze przede mną...do Ciciurki ani innej ,,a jedyne 100 złotego i prawde Ci opowiem,,nie pójde...niczego to w moje zycie nie wniesie...będe bardziej ostrożna?mniej łatwowierna?..to tak nie działa..
A przeznaczenie...co'komu pisane...chwilami łapie się na tym...że coś w moim życiu musiało sie zdarzyć...musiało dojść do ewentualnego punktu kulminacyjnego...
Po to bym zaakceptowała siebie...o tak to trafne określenie...
Po to też bym na pare rzeczy spojrzała z przymrużeniem oka...a na inne patrzyła głębiej...
Mówią że nic sie nie dzieje bez przyczyny...ładnie sobie klepią...
Gdzieś jest w tym sedno...kiedyś myślałam że ten z Brodą Niebieski...wszystko dla mnie zaplanował...kopów w dupę razy niezliczone...jak chciał sprawdzić moją wytrzymałość to przesadził...usadowił mnie na podium ,po to bym bardzo szybko zaliczyła glebe...
To dobra szkoła,konkretna lekcja pokory...
Czy wierze...tak nadal...w coś....co tak pięknie ktoś nazwał miłościa...która dlq mnie ma zawsze objawy biegunki ...wściku dupy jakiegoś...
Nadal wierze... w małe cuda...lubie bajki..zatem będę obstawała przy Św.Mikołaju...nie takim dzisiejszym...wiecznie nawalonym...toczącym bregdensa na ulicach i straszącym dzieci...wierze że mam jeszcze siły by zrobić coś dobrego...nie raz nie dwa...
Nie wiem ile jeszcae błędów popełnie...ale być może one też są wpisane akurat w moją drogę...zatem niech i one sobie poużywają...skoro już zostały na mnie skazane...
Czy ta przyszłość...będzie biegła po prostym?nie wiem...czy choć troche weżmie pod uwage to co sobie zaplanowałam...ona nigdy nie bierze mnie na poważnie..
Ale jakoś zbytnio mnie to nie uwiera...co będzie to mam jeszcze na tyle werwy by szarpnąć to coś za łeb...
CO JEST KOCHANA? DZIŚ WPISU NIE BĘDZIE?
OdpowiedzUsuńWłaśnie sie pojawił:-:-)
OdpowiedzUsuńWczoraj padła na pysk:-) pozdrawiam:-)