Temat ,w którym dziś pobalansuje,jest już wytarty jak moje niebieskie jeansy..
A problem rozległy tak dręczy,spija sen z powiek..
Ann,miała dwie garści aspiracji,głowę pomysłow,torbę wypchaną marzeniami..
Była cała utkana z radości,dobra,ciepła..
W takim stanie weszła w nową drogę...małżeństwo..
On- dobrze zapawiadający się przyszły makler giełdowy,oddany mąż i ojciec..sympatyczny zięć..
Piękny obrazek- sielanka..trafiona w dziesiątke..
Rzeczywistość- koszmar,który nie ma nic wspólnego z barwną ilustracją
Ann już nie była wesoła,promieniała sino- żółtą opuchlizną miast szczęścia..
Któregoś razu ,ona niezdara ,nie zauważyła szafki na wysokości twarzy..
Jakiś czas później ,już nikt nie liczył ile razy potykała się o własne nogi ,upadając na grzejnik..
Gdzieś gubiła włosy,tym samym z pięknego bujnego warkocza ,zostało tylko wspomnienie..
Tłumaczyła się łysieniem plackowatym..
Słoneczny ,miły dzień..nie pojawiła się w pracy,nie odwiedziła siostry,nie zawiozła syna do szkoły..
Znaleziono ją w jej mieszkaniu...perfekcyjnym ,nieskazitelnym,gdzie od progu dusił zapach sterylenej czystości..
Na jej kawałku podłogi...nieprzytomną ,skatowaną,zwiniętą w kłębek..
Była niczym dziecko niczyje..blądzące w mroku..bezbronna,słaba,naga..obdarta z uczuć..
Człowiek,którego wznosiła na piedestał...miał zły poranek..może dzień...tydzień..
Ona powinna zachować umiar,nie histeryzować,nie gestykulować nerwowo,energicznie,to go tylko rozprasza,doprowadza do szału..
Dlaczego tak nagle o tym zapomniała?
To ona sprowokowała czyn ,którego się dopuścił...
Po miesiącach rehabilitacji...zaczęła się uśmiechać..wracała do żywych..
Krok po kroku,nadal nieufna,bierna,zoobojętniała..
Kat- jedyna miłośc Ann..osobisty prześladowca...został ukarany..
Ale jej wewnętrzny terror trwa..
Została rysa,która co jakiś czas o sobie przypomina..
Dziś patrzę na kobietę o zachwianej równowadze,subtelnych oczach,w których widnieje cierpienie..
Nerwowym ruchem ,drżącymi dłońmi ściska brzegi sukienki,w granatowe grochy..
Nie przypomina Anki ,którą znałam przed laty..o skórze koloru złota..
Pełnej blasku dziewczynie ,z paczką Carmenów w kieszeni...
Został tylko kontur ...cienka kreska..
Potykam się o historie zapisane maltretowaniem,nafaszerowane bólem ,naszpikowane prochami..
Dlaczego ofiary szaleństwa ,jakim jest przemoc milczą ..
Problem bardzo złożony..ale pytania nurtują ,są jak guz uciskający ..
Pieką jak sól usypana na rane...
Dlaczego pozwalamy,by ktoś betonowym butem ,wciskał nas w ziemie..
Na te pytania,mądrzy uczeni,wystudiowali już tomy...oni już odpowiedzieli..
...miłość...to'moja prywatna teza...
Ona powoduje,że racjonalizm nagle znajduje się w dupie,że oczy szeroko zamykamy...
Zbyt mocno ufamy..idealizujemy..coś..co'ideałem być nie może..
Strach..przed samotnością..pozbawia Nas widzenia...
Moja babcia mawiała,,facetowi całej dupy nie pokazuj dziecko,musisz mieć w posiadaniu coś dla siebie..
Tylko wtedy znajdziesz drogę do własnej duszy,nie możesz pozwolić by zabrał cała Ciebie,jeśli zgarnie wszystko,zostanie tylko mgła,
Po latach zrozumiałam ,co babcia miała na myśli...
Ale wiem,że dla Kata- Oprawcy nie ma znaczenia...czy oddam jeden ,,pośladek- czy oba,,
On w swojej wyobraźni postrzega Cie jako mały odpad z wysypiska śmieci..
Coś ,co może ulepić jak figurkę z plasteliny..miętolić ,gnieść w ręku tak długo,dopóty będzie czuł władzę nad tym co tworzy..
Zjawisko ,o którym dziś mówie..powoduje,że odkręca się fontanna łez,pogrąża w smutku..dotyka najgłębiej...
Przemoc ma różne oblicza,to taka Puszka Pandory...ze wszystkimi złymi emocjami...raz otworzona,zawsze będzie zbierać żniwo..
Trudne,bolesne,zakotwiczone gdzieś w najciemniejszej stronie osobowości-..
Chciałabym aby zniknęła...pękła jak mydlana bańka,rozmyła się z pierwszą rosą...bezsensowna ,dramatyczna w skutkach przemoc..
Naiwna jestem w swoim ,,chciałabym,,...
sobota, 9 stycznia 2016
103.Skatowana Miłość.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Zółwik dzisiaj trochę dłużej się pobuja na huśtawce – za przyzwoleniem, tak sobie zólwik umyślił że „skatowana miłość „ to tak naprawdę post // jak zawsze – celny, zmuszający do zadumy i myslenia // jest o PRZEMOCY , przemocy w rodzinie , wobec kobiet , dzieci ,partnerów,- o przemocy fizycznej i może gorszej – psychicznej. Kat – ofiara.
OdpowiedzUsuńHistoria przemocy wobec kobiet jest równie długa jak historia naszej cywilizacji. W czasach starożytnych istniało prawo stanowiące , ze jeżeli kobieta dopuści się obrazy słownej wobec męża , musi wyryć na cegle swoje imię , a następnie cegłą ta wybijano jej zęby. W wieki XII w ustawodawstwach wielu krajów europejskich mąż miał prawo chłosty wobec żony kiedy była nieposłuszna , leniwa , rozrzutna , zazdrosna , nie chciała pracować w polu czy zaniedbywała dom. W przypadku gdy mąż tego nie uczynił groziła mu grzywna. W XIX wieku w Anglii i Ameryce prawo chłosty zastąpiono na” prawo kciuka „ w myśl którego mąż mógł bić żonę , ale prętem nie grubszym niż kciuk. My , dzisiaj , teraz ,z nasza mentalnością , kultura , cywilizacja jesteśmy jeszcze –niestety - jedna noga w tamtym czasie./przerysowałem !!/ Dlaczego tacy jesteśmy ?,dlaczego , krzywdzimy słowem i czynem , dlaczego tkwimy w takich toksycznych związkach. ?
Zółwik błysnął pytaniem , ale odpowiedzi nie dał. Kazdy z nas, na tej huśtawce będzie miał swoje zdanie , swoja diagnozę i swoja terapie. .Miłość to najpiękniejsze uczucie. To pasja, obsesja, ktoś, bez kogo nie potrafisz żyć. Niestety po jakimś czasie stwierdzasz, że dałaś mu całą siebie, ale dla niego to wciąż za mało, a Ty więcej dać nie możesz, nie chcesz .. .Początek Złego . Miłość nie toleruje nierównych związków. Cyt : ... "W chwili, kiedy zastanawiasz się, czy kogoś kochasz, przestałaś go już kochać na zawsze" (C. R. Zafon). Odejdz !!! , Tylko wtedy będziesz mogła dostać od kogoś innego to, na co zasługujesz. Prawdziwą miłość...
To tyle żółwikowego bujania na huśtawce, liźnięcia temat.
Przesyłam serdeczności.
Ps.Żółwik tak sobie w tej małej łepetynce wymyślił ,że tej patologii rodzinnej jest i będzie coraz mniej. Ze swiadomośc kobiet jest coraz wyższa , wiedzą czego chcą, oczekują , pragną . Potrafią mówić NIE . Tym bardziej że „te chłopy” sa coraz bardziej rozmamłani , nijacy. Takie troczki od kaleson.
Serdeczności Sylwio.
Żółwiowe witam jakże nedzielnie..
OdpowiedzUsuńLeniwie ..
Niektórzy kochają za bardzo..chciałoby się mówić..
Dlaczego tak trudno odejść....choć dusisz się w toksynach związku chorego..
Ja sobie odpowiadałam za każdym razem ,gdy zamykałam drzwi by odejśc...
Anka też miała kilka stosownych argumentów...
Myślę,że olśnienie przychodzi w najmniej spodziewanym momencie...nie wyczekujesz go..
Coś co powoduje,że pałka się przegła...
A miłość toksyczna wypatroszy Cię dogłebnie,precyzyjnie,jak rzeźnik,który oprawia zwierzyne...
Problem tyka kobiet,mężczyzn,dzieci...warto pamiętać...dotyczy Człowieka...
Toksyna rozsiana...rozmnaża się ...rozrasta jak bluszcz..
Chciałabym mieć odrobinę Twojego entuzjazmu w tej kwestii...
Czuję Cie na wyciągnięcie ręki...
Całkiem nietoksycznie...
Żółwiowe....
A miłość tę- starą wariatke..
OdpowiedzUsuńKażdy niechaj interpretuje jak chce...
Ile serc tyle dudnięć o miłości różnej..
Czasami mam wrażenie ,że Huśtawka buja zbyt intensywnie...
Tak małe grono dynda na wysokościach...
Mają lęki?:-) :-) :-)