poniedziałek, 10 października 2016

126.Ości.

Serwus Huśtawko.
Nie zaniedbałam Cie,zwyczajnie i wciąż dłużej sie ogarniam...
Bo widzisz ,idę a właściwie to sunę jak ten pierdolnięty bez hamulców..
Zatem tak sobie sunę...pod gòrkę,dostaje zadyszki,no tak wypalam niezdrowo paczke papierosòw w ciągu dnia..
Wolałabym mknąć lekko jak ten robaczek z gòrki..
Wzlecieć jak ten motylek...
Oj ale przecież hipopotamy nie uniosą cienkim pierdnięciem swojej wspaniałej osobowości..
Kiedy już mi sie wydaje ,że mogę sunąć po prostej,to mały wredny ludek zapodaje mi kolejną zagadke,wystawia mi przed nos gòre..
Dostaje paraliżu na ten widok..
Znòw i znòw..
Ile wytrzymasz pyta ludek stawiający gòrki..
Jeszcze troche,może dłużej..
Wczołgaľam sie na szczyt..mozolnie..
Jestem obolała,w gardle czuje ość..
I czy może być coś gorszego niż te ości...
Jak mawia mòj syn Huśtawko..
Zbieraj mamo swòj szeroki tyľek ,ktòry podarowałaś i mnie,bo geny bywają okrutne..i pisz..rozejrzyj sie,słuchaj..nawet z otwartymi ustami..z oczami wpatrzonymi w miejsce ,ktòrego inni nie mogą dostrzec...
Ròb to co powinnaś robić od zawsze..
Jak moge wierzyć w siebie sam..
Skoro moja mama wierzy we wszystkich...tylko nie w siebie...
To reakcja łańcuchowa..
A ości mamo zagryź chlebem..
P.S.to minie...jak wszystko kiedyś..
Zawsze sobie ten frazes powtarzam..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Można wybrać opcje komentowania naciskając "Konto Google" przy "Skomentuj jako" .